piątek, 26 kwietnia 2013

25. Foto-podsumowanie roku 2012, czyli co robiłam, gdy nie blogowałam - cz. 2/2.

No tak... Co prawda znów nie udało mi się dotrzymać danego sobie samej oraz Wam słowa i przygotować wpisu na czas (5 dni spóźnienia to bardzo dużo), ale jednak w końcu znalazłam chwilę na opublikowanie drugiej części foto-podsumowania roku 2012 (pierwszą możecie zobaczyć tutaj), czyli pokazanie Wam, co - poza obowiązkami typu nauka i praca - skutecznie uniemożliwiało mi regularne blogowanie. Mam nadzieję, że mimo (najczęściej) słabej jakości (oraz mniejszej niż poprzednio ilości) zdjęć, ów post Wam się spodoba :). Zapraszam zatem do czytania i oglądania :)!


3. Jak każda kobieta - 
polowałam na przeróżne kosmetyczne specyfiki ;)...

Poniższe zdjęcie nie przedstawia oczywiście wszystkich moich kosmetycznych nabytków z minionego roku, lecz głównie te, które kupiłam po raz pierwszy; które z jakiegoś powodu mnie zaciekawiły i skłoniły do ich wypróbowania...

Na zdjęciu kolejno...

1. Yves Rocher, Les Plaisirs Nature, Żel pod prysznic i do kąpieli "Pieczone Jabłko w Karmelu", poj. 400 ml, cena reg. 15,90 zł - edycja limitowana na Święta Bożego Narodzenia.

2. Schwarzkopf, Schauma, Szampon Fito-kofeina (włosy słabe, cienkie, przerzedzające się), poj. 400 ml, cena reg. 8,99 zł (w Rossmannie).

3. Rimmel, 60 seconds, Lakier do paznokci nr 315 - Ready, Aim, Paint!, poj. 8 ml, cena reg. 7,99 zł (w osiedlowej drogerii).

4. Garnier, Skin Naturals, BB Krem Beauty Balm Perfector, Skóra tłusta i mieszana - cera jasna, poj. 40 ml, cena reg. 19,99 zł (w Rossmannie). 

5. Pierre Rene, MIYO mini drops, Lakier do paznokci nr 79 - Temptation, poj. 8 ml, cena reg. 3,10 zł (w osiedlowej drogerii).

6. L'Oréal, Casting Crème Gloss, Iced Chocolates Collection, Koloryzacja pielęgnacyjna - bez amoniaku nr 412 - Mroźne Kakao, cena reg. 26,99 zł (w Rossmannie). 

7. Argan Magic, Nourishing Hair Cream, poj. 236 ml, cena reg. 15,00 $ (ja kupiłam w TK Maxxie za 24,99 zł).

8. Rimmel, Lycra Pro Memory, Lakier do paznokci nr 500 - Peppermint, poj. 12 ml, cena reg. ok. 15,00 zł (w osiedlowej drogerii).

9. Rimmel, Lycra Pro Memory, Lakier do paznokci nr 402 - Urban Purple, poj. 12 ml, cena reg. ok. 15,00 zł (w osiedlowej drogerii).

10. Ziaja, De-makijaż, Dwufazowy płyn do demakijażu oczu, poj. 120 ml, cena reg. ok. 7,00-8,00 zł (w Rossmannie). 

11. Avon, Tusz do rzęs "Hipnotyczne spojrzenie" - Black, poj. 7 ml, cena reg. 35,00 zł.

12. HIPP, Krem pielęgnacyjny do twarzy i ciała HIPP Babysanft, poj. 75 ml, cena reg. 10,99 zł (w Intermarché).

13. Hean, Slim no limit, Peeling masaż solankowy, poj. 200 ml, cena reg. ok. 10,00 zł (w Rossmannie).

14. Pierre Rene, MIYO mini drops, Lakier do paznokci nr 93 - Storm cloud, poj. 8 ml, cena reg. 3,10 zł (w osiedlowej drogerii).

15. BingoSpa, Maska do włosów z masłem Shea (karité) i pięcioma algami, poj. 500 g, cena reg. ok. 8,00 zł (w Tesco).

16. Natural Being, Manuka Cleanser (for Oily to Normal Skin), poj. 100 ml, cena reg. 20,00 $ (ja kupiłam w TK Maxxie za 19,99 zł).

17. Rimmel, Lycra Pro Memory, Lakier do paznokci nr 365 - Beige Style, poj. 12 ml, cena reg. ok. 15,00 zł (w osiedlowej drogerii).

18. Farmona, Jantar, Odżywka do włosów i skóry głowy, poj. 100 ml, cena reg. 12,00 zł (www.doz.pl).

Jeśli chciałybyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat któregokolwiek z ww. produktów, koniecznie dajcie mi o tym znać w komentarzach lub drogą mailową :)!


4. Obdarowywałam i byłam obdarowywana :)!

Prezentów, które albo sama komuś sprawiłam, albo od kogoś otrzymałam, było w tamtym roku o wiele więcej, ale nie wszystkie udało mi się uwiecznić na zdjęciach :(...

Zestaw złożony z zapachowych soli do kąpieli 
(KINGA, Różane odprężenie, Liść zielonej herbaty, Migdałowa kąpiel Kleopatry
+ bodajże 2 inne zapachy, których brak na zdjęciu -
chyba Aloesowe ukojenie i Melonowy raj energetyzujący)
i soli do stóp (REGIS, Lawendowa pielęgnacja stóp),
skompletowany z myślą o mojej mamie
podczas wakacyjnego wypadu do Wieliczki 
(te i inne solne kosmetyki można również zamówić w e-sklepie kopalni).

Płyta Te-Trisa "Lot 2011" (polski rap ;)), 
którą dostałam bez okazji od mojego chłopaka
oraz zestaw Kamill (krem do rąk, koncentrat do rąk i szklany pilniczek do paznokci) - 
prezent gwiazdkowy od jego siostry :).

www.beechsfinechocolates.com

www.etsteas.co.uk

Czekoladki oraz herbatę, wraz z wcierką Jantar, a także przewodnikiem "Europa za pół ceny", w ramach prezentu świątecznego, otrzymali ode mnie siostra mojego chłopaka i jej mąż. 

Wiem, że A. nie je mięsa, lubi (przede wszystkim, ale nie tylko) zieloną herbatę plus ma (a przynajmniej miała wcześniej, przez dłuższy okres czasu) trochę problemów z włosami, dlatego pierwsze trzy produkty znalazły się w paczce głównie ze względu na nią (choć oczywiście jej mąż chętnie skosztował słodkości zaraz po rozpakowaniu prezentu - mam nadzieję, że przy najbliższej możliwej okazji nie omieszkał również spróbować jak smakuje owa jaśminowa zielona herbata), przewodnik natomiast był upominkiem dla całej rodzinki. Córa A. & S. skończyła niedawno dwa lata, co skutkuje koniecznością kupowania dla niej osobnego biletu lotniczego - z tego powodu rodzinne podróże w odległe miejsca będą od tej chwili dość kosztowne. Pomyślałam więc, że przydałby się im przewodnik po miejscach bliższych, acz nadal atrakcyjnych turystycznie, który przy okazji podpowiedziałby jak zredukować koszty danej wyprawy :). 

Bardzo lubię przygotowywać prezenty dla innych - zawsze przykładam się do tego zadania, celebruję je i staram się, by to, co ktoś ode mnie otrzyma, było jak najbardziej odpowiednie dla tej osoby tzn. by uwzględniało jej zainteresowania itp. Mam więc cichą nadzieję, że i tym razem podarunki były trafione - że osoby obdarowane dostrzegły, iż wszystko zostało wybrane specjalnie z myślą o nich :)... 

Aaa, gdybyście przypadkiem zaczęły zastanawiać się nad tym, co mają wspólnego czekoladki z wegetarianizmem A. i dlaczego tak bardzo rozpisałam się na temat rzeczy, których przecież nie udało mi się sfotografować (stąd zdjęcia zaczerpnięte ze stron producentów :)), to już śpieszę z wyjaśnieniami! Otóż na spodzie opakowania Rose Creams umieszczono adnotację "Suitable for Vegetarians", a jako że sama się nimi zajadałam oraz czułam cudowny zapach ww. herbaty (zapowiadający, iż jej picie będzie prawdziwą przyjemnością ze względu na bardzo dobry, naturalny smak), chciałam Wam pokazać te dwa produkty spożywcze, byście wiedziały, że warto się w nie zaopatrzyć, jeśli będziecie miały kiedyś taką okazję :)!  

Woda toaletowa Cerruti 1881, sprezentowana mi na Boże Narodzenie
przez rodziców mojego M. :).

Srebrna zawieszka Charms, 
którą - jako zapowiedź wspólnej wycieczki do Londynu -
podarował mi chłopak w prezencie gwiazdkowym :)...

Kosmetyczna zawartość paczki otrzymanej od Timotei -
wspominałam o niej na blogu już kilka razy.

5. Najzwyczajniej w świecie rozkoszowałam się
pięknem okolicy, w której mieszkam :). 


Wiedzcie, że jestem lokalną patriotką i że moje miasto kocham nad życie :)!!! Nie miałabym co prawda nic przeciwko zamieszkaniu gdzie indziej (np. we Wrocławiu lub w Nowym Jorku ;)), ale tylko pod warunkiem, że na starość przyszłoby mi żyć i umrzeć tu, gdzie się urodziłam i dorastałam :)! Aha, jeśli chodzi o dwa pierwsze zdjęcia, czyli o panoramy, to polecam kliknąć w nie i obejrzeć je w powiększeniu - mimo że i tak nawet w połowie nie oddają piękna tego, co przedstawiają, to zawsze to coś ;)... 


 Widok na miasto i jego najbliższe okolice -
wystarczy 5-10 minut, by móc go podziwiać o każdej porze roku
z mojego ulubionego, łatwo dostępnego szczytu :)!

Widok na miasto, jego najbliższe okolice i Beskidy -
tym razem z innego wzgórza, na które można dostać się samochodem.

Mieszkam na obrzeżach miasta, w otoczeniu licznych pól, łąk i lasów.
Dzięki temu w każdej chwili mogę udać się
na relaksujący spacer lub takową przejażdżkę rowerową :).

Właśnie takie (bardzo kolorowe) zachody słońca uwielbiam najbardziej <3!
To widok z mojego okna - jest ono zlokalizowane pod takim kątem
w stosunku do zachodzącego słońca, że późnym latem/jesienią
owe bajeczne kolory odbijają się częściowo na jednej ze ścian w moim pokoju :).


To już wszystko w ramach foto-podsumowania minionego roku :).

Mam nadzieję, że upłynął on Wam równie miło jak mi 
oraz że bieżący nie będzie pod tym względem gorszy :)!

piątek, 19 kwietnia 2013

24. O kilku sprawach słów kilka

Witajcie Babeczki ;)!

Dzisiejszy post jest dość spontaniczny - nie wiedziałam, czy w ogóle znajdę czas na jego przygotowanie, dopóki nie rozpoczęłam pisania :)... W niniejszej notce chciałabym poruszyć trzy kwestie - w tym dwie związane z blogiem - oraz zapełnić lukę powstałą z powodu "lekkiego" opóźnienia w publikacji drugiej części foto-podsumowania roku 2012 i zestawienia moich ulubionych wód toaletowych/perfumowanych. Do rzeczy zatem :)!


1. WIOSNA!


Jestem co prawda miłośniczką niższych temperatur i chłodnego, rześkiego - zwłaszcza podeszczowego - powietrza (dlatego właśnie wolę ten okres, kiedy kończy się lato lub gdy śnieg za oknem dopiero zaczyna topnieć), ale w tym roku zima tak się przeciągnęła, że chwilowo nie przeraża mnie zapowiadane w najbliższym czasie 20°C. Moje nastawienie jest również spowodowane m.in. możliwością samodzielnego wysprzątania i umycia samochodu - zarówno w środku, jak i na zewnątrz - (wierzcie lub nie, ale uwielbiam to robić - bardzo się w czasie owej czynności relaksuję, więc samodzielność nie jest bynajmniej w tym wypadku podyktowana oszczędnością :)!) oraz takimi wieczorami/nocami, które pozwalają na godzinne spacery w zwykłej bluzie jako jedynym okryciu wierzchnim :)! Poza tym o wiele przyjemniej i - przede wszystkim - łatwiej jest zacząć dzień, gdy przez okno wpadają promienie słońca, a towarzyszą im radosne ptasie odgłosy, czyż nie :)? Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć jeden z takich początków dnia :) (zwróćcie uwagę na ilość słońca wypełniającego pokój :)!)...

Ulubione śniadanie (kanapki ze śmietankowym serkiem i łososiem),
którego pałaszowanie podczas przeglądania Internetu może trwać i godzinę :)!

Poza wyższymi temperaturami, coraz bardziej słonecznymi dniami czy radosnym ćwierkaniem ptaków, realny początek wiosny potwierdza także roślinność wybudzająca się z przydługiego zimowego snu. Co prawda kilka rodzajów roślin w naszym ogrodzie już zakwitło, ale jednak zdecydowana większość z nich wciąż wyczekuje na bardziej dogodny moment - mam nadzieję, że będę mogła Wam pokazać ten kolorowy, kilkuarowy raj (do którego powstania przyczynili się całkowicie moi rodzice oraz babcia, gdyż ja niestety nienawidzę prac ogrodowych ;/) jak najszybciej :)! 

Podsumowując: (póki co) bardzo się cieszę z nadejścia wiosny :)!!!


2. BLOGOWE ZMIANY

Nadejście wiosny dla wielu osób oznacza różnego rodzaju porządki i/lub zmiany. Nie ominęły one również mojego bloga, choć nie miały nic wspólnego z początkiem kolejnej pory roku. Gdy zaczynałam swoją przygodę z blogowaniem, niełatwym - wbrew pozorom - zadaniem okazało się wymyślenie jego adresu oraz nicku, którym mogłabym posługiwać się w blogosferze. W końcu "z braku laku" wpadłam na pomysł, by pseudonim miał związek z kolorem moich oczu. Od zawsze był on dla mnie i dla większości znajomych osób kolorem zielonym, taki też widnieje w moim dowodzie osobistym, stąd nick Green Eyed. Niemniej jednak zdarzało mi się słyszeć, iż moje patrzałki wcale nie są zielone, a niebieskie lub nawet szare! Jako że nie jestem typową kobietą i nie znam prawie każdego odcienia danego koloru, postanowiłam zapytać o opinię dziewczyny z wizażowego forum (jeśli takowe czytają niniejszy wpis - pozdrawiam je serdecznie :)!). Co się okazało? Ano dowiedziałam się, że moje oczy są jednak koloru niebieskiego :D!!! Tak mnie "poruszyła" ta informacja, iż zdecydowałam się na zmianę blogowego nicku (niech moją słodką tajemnicą pozostanie, skąd się wziął obecny ;)), przy okazji zmieniając też adres bloga oraz adres mailowy, pod którym można się ze mną kontaktować we wszelakich sprawach :). Niestety, zmiana adresu spowodowała problemy z widgetem o nazwie LinkWithin, który dodałam parę dni przed ww. modernizacjami. Ubolewam nad tym, gdyż osoby tu trafiające nie będą mogły w łatwy sposób dowiedzieć się o takich notkach, jak przepis na spaghetti carbonaraprzepis na nietypowe kotleciki z kurczaka czy też bogaty w zdjęcia opis wartych odwiedzenia (nie tylko jesienią!) parków w woj. śląskim, które moim zdaniem są jednymi z fajniejszych :) - no chyba że goście przejrzą całe archiwum (a szczerze mówiąc - mimo starań - mój blog nie wydaje mi się być na tyle ciekawy, by ktoś miał na to ochotę...). No nic, w wolnej chwili poszperam w sieci i być może znajdę rozwiązane tego problemu. Chciałabym dodać, iż nick, adres bloga oraz kontaktowy adres mailowy są teraz w języku polskim - przy okazji zmian pomyślałam o podkreśleniu w ten sposób, dla kogo przede wszystkim bloguję (mimo że język angielski uwielbiam bezgranicznie :)!). Od tej pory będę się starała, by tylko dodatkowe obrazki/zdjęcia miały napisy w języku angielskim :) (jednak tytuły postów lub inne elementy w tymże języku pojawią się, gdy będzie to miało jakieś uzasadnienie)... Ostatnią - w sumie nieistotną - zmianą, której dokonałam raczej dla samej siebie, jest numerowanie wpisów. Nie wiem, czy do czegoś się to przyda, ale przecież nie wszystko musi mieć sens, prawda :)?


3. O CZYM BYĆ MIAŁO, ALE NIE BĘDZIE...

Zdarzało mi się pokazywać w notkach dopiero co nabyte produkty, których recenzje miały pojawić się po ich przetestowaniu. Owe recenzje nie pojawiły się do dziś i część z nich nie pojawi się wcale. Których kosmetyków na pewno już nie zrecenzuję i dlaczego? Listę tych specyfików, wraz z krótkimi komentarzami, przedstawię poniżej. Wiedzcie, że głównym powodem rezygnacji z pełnego oceniania był fakt, iż produkty zostały przeze mnie użyte zaledwie kilka/kilkanaście razy, po czym - najczęściej niezadowolona z ich działania/właściwości - schowałam je do szafki. W międzyczasie upłynęły terminy ważności liczone od daty otwarcia opakowania, co poskutkowało wyrzuceniem tychże kosmetycznych nabytków do kosza...  

1. Yves Rocher, Les Plaisirs Nature, Mleczko do ciała "Kokos z Malezji"
Zaopatrując się w to mleczko miałam nadzieję, iż wyrobię w sobie nawyk regularnego smarowania ciała. Niestety, chemiczny, jakby alkoholowy (?!) zapach "kokosa" nie pomógł mi w tym, a wręcz przeszkodził, gdyż po zaaplikowaniu mleczka na skórę nie stawał się on ładniejszy, jak to miało miejsce w przypadku żelu do kąpieli i pod prysznic z tej samej linii.

2. Yves Rocher, Hydra Specific, Hydra Seve, Żel-krem nawilżający na dzień
3. Yves Rocher, Nutri Specific, Ultra Comfort, Krem odżywczy na dzień
Oba kremy niezbyt mi służyły - były dla mnie za ciężkie, lekko zapychały skórę, a nawet zdarzało im się (zwłaszcza wersji odżywczej) rolować na twarzy i to nie z powodu nałożenia zbyt dużej ilości kosmetyku. Może gdyby ich składy były lepsze, bardziej naturalne, dałabym im szansę, a tak - nie miałam po prostu ochoty na dalsze testowanie.

(O ww. kosmetykach firmy Yves Rocher pisałam w tym poście.)

4. Oceanic, AA Wrażliwa Natura, Płyn micelarny do demakijażu oczu i twarzy
Ów płyn bardzo słabo radził sobie ze zmywaniem zwykłego tuszu do rzęs, więc pewnie nie dałby rady w przypadku wodoodpornego. Poza tym - z racji swojego słabego działania - był niewydajny: zużywałam kilka nasączonych nim płatków kosmetycznych na demakijaż samych tylko oczu! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. 

5. Oceanic, AA Wrażliwa Natura, Nawilżający żel do mycia twarzy
Produkt dość dobrze oczyszczał, nawet lekko zwężał pory, jednak miał dwie potężne wady: niby przeznaczony do cery wrażliwej, a i tak powodował pieczenie (np. w okolicy niespodzianek) plus po umyciu skóra twarzy była ściągnięta (stąd zapewne efekt zwężania porów), choć na opakowaniu jest napisane, że to żel nawilżający!

(O ww. kosmetykach firmy Oceanic pisałam w tym poście.)

6. Rossmann, Alterra, Balsam pielęgnacyjny do ust z rumiankiem
Mimo świetnego składu (bardziej przyjaznego skórze ust niż te, które posiadają Carmex oraz pomadki ochronne Oeparol), sztyft ten kompletnie się nie sprawdził w moim przypadku (usta były nawilżone jedynie krótko po jego aplikacji) - a szkoda, bo wiązałam z nim wielkie nadzieje ;/...

7. Efavit, Olej Kokosowy
Z wszystkich wymienionych produktów tylko temu nie mogę nic zarzucić :)! Użyłam go kilka razy do olejowania włosów na noc i nie dość, że łatwo się go zmywało, to jeszcze pozostawiał włosy w świetnym stanie - były one niesamowicie błyszczące, gładkie, mięsiste. Tym, co nie pozwoliło mi poznać efektów regularnego, długotrwałego olejowania, było jedynie moje lenistwo w połączeniu z jego krótkim okresem przydatności (ok. 3 miesiące).

(O powyższych dwóch produktach pisałam w tym poście.)


Ojjj, ależ się rozpisałam - na szczęście to już wszystko na dziś :).
Biorę się za dokończenie postu z 2-gą częścią ww. foto-podsumowania, 
na który zapraszam Was (tym razem na pewno!) już w niedzielę.
Miłego, wiosennego weekendu - do przeczytania :)! 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

23. Sycąca sałatka z sosem jogurtowo-czosnkowo-tymiankowym

Sałatkę, na którą przepis przedstawię w dzisiejszym poście, do tej pory komponowałam sama w Dr Bardadyn Salad & Cocktail Bar z dostępnych tam składników. Pewnego dnia, gdy miałam na nią straszną ochotę, ale nie chciało mi się wybierać specjalnie tylko do ww. baru, postanowiłam przyrządzić ją samodzielnie i okazało się, że smakowała tak samo dobrze (a może nawet i lepiej?) niż jej "kupna" wersja. Dodatkowo własnoręczne wykonanie owej sałatki w domowym zaciszu - jak to zwykle bywa w takich przypadkach - jest na dłuższą metę o wiele bardziej opłacalne. W mojej wersji brakuje warzyw, ale oczywiście można ją wzbogacić np. ogórkiem zielonym i/lub słodką papryką (wypróbowałam takie połączenie - jak najbardziej je polecam :)!). Jeśli chodzi o sos, to czosnek granulowany można w nim zastąpić świeżym, a i odrobina szczypiorku nie zaszkodzi! No nic, pora przejść do konkretów, czyli do podania składników oraz sposobu przygotowania sałatki, jednak zanim to zrobię, chciałabym Wam jeszcze napisać, że jeśli już postanowicie wykorzystać mój przepis, to bawcie się nim i urozmaicajcie go wedle własnego uznania, dając mi ewentualnie później znać o rezultatach Waszych poczynań!

SKŁADNIKI:

- 180 g makaronu (najlepiej kokardek lub świderków);
- 150 g sera mozzarella lub parmezan;
- 100 g szynki szwarcwaldzkiej lub parmeńskiej (ok. 8-10 cieniutkich plastrów);
- 75 g wędzonego łososia (polecam łososia norweskiego w plastrach Marinero Selection z Biedronki!);
- 4 duże jajka;
- ok. 3/4-4/5 dużego (370 g) opakowania Jogurtu Naturalnego Zott;
- ok. pół łyżki Majonezu Kieleckiego;
- przyprawy: czosnek granulowany, pieprz ziołowy, sól, tymianek;
- kilka listków świeżej pietruszki lub posiekany świeży szczypiorek - do dekoracji.



Z tej ilości składników przygotujecie dość duże porcje dla ok. 3-4 osób.


WYKONANIE

Jajka oraz makaron ugotować w osolonej wodzie (jajka na twardo, a makaron - wg wskazówek umieszczonych na opakowaniu - na półtwardo). W czasie gotowania jajek i makaronu, plastry łososia oraz szynki pokroić mniej więcej na kwadraty o wym. ok. 2 x 2 cm. Ser zetrzeć na tarce o dużych oczkach (można też zaopatrzyć się w ten już starty - ja właśnie tak zrobiłam :)). Po ugotowaniu jajek pokroić je na ćwiartki, każdą z tych ćwiartek na pół, a tak uzyskane kawałki w poprzek - na 4-6 nie za małych części. Makaron odcedzić i przelać zimną wodą, by się nie posklejał. Podczas czekania, aż porządnie ocieknie, wymieszać w małej misce jogurt, majonez i przyprawy (przyprawiać stopniowo, często kosztując, by nie przedobrzyć!). Na koniec wymieszać wszystko z sosem. Gotową sałatkę podawać solo lub w asyście grzanek, dekorując ją np. listkami świeżej pietruszki lub posiekanym świeżym szczypiorkiem.

Gotowa sałatka ;).

Jak widzicie, po przygotowaniu sałatka nie wygląda zbyt reprezentacyjnie, dlatego jeśli chciałybyście zaserwować ją gościom, to polecałabym na talerze nałożyć im wymieszane razem makaron, jajka, łososia i szynkę, zaś sam sos podać w małych pojemniczkach na dipy, ewentualnie nałożyć go dekoracyjnie na środek porcji i pozwolić, by goście sami wszystko sobie wymieszali. Zaznaczam też, że sałatka najlepiej smakuje w dniu przyrządzenia - można ją co prawda przetrzymać w lodówce ok. doby, ale wtedy sos traci smak (kwaśnieje) i w dodatku zostaje "wchłonięty" przez pozostałe produkty, co sprawia, iż całość jest zbyt sucha. Lepiej więc przygotować mniejszą ilość sałatki, ale za to cieszyć się smakiem w jego "szczytowej formie" ;)!

Pozdrawiam Was serdecznie oraz zapraszam do lektury kolejnych postów - 
już pod koniec tego tygodnia pojawi się druga (i ostatnia zarazem) część 
foto-podsumowania roku 2012, 
zaś na początku przyszłego tygodnia będziecie mogły dowiedzieć się co nieco 
o moich ulubionych zapachach :)!