Pogoda w dniu pstrykania fotek nie była najlepsza, a i ja nie posługuję się jeszcze dość sprawnie moim aparatem, dlatego zdjęcia nie są zbyt dobre... Wróćmy jednak do głównego tematu :)! Produkty z Tołpy są niekompletne, ponieważ ogółem składają się z dwóch "porcji" - każda na jeden raz (wykorzystałam już po jednej z każdego dwupaku). Saszetka z Yves Rocher natomiast składa się z dwóch części, które zużywa się za jednym podejściem - najpierw należy wykonać peeling twarzy, a później zastosować wchodzącą w skład zestawu maseczkę.
Ostatniego upiększacza nikomu chyba przedstawiać nie trzeba, gdyż maseczki Dermaglin zna zapewne większość częstych bywalczyń drogerii ;). Mnie jedno opakowanie wystarcza na dwa razy, choć pierwotnie przewidziano dla niego użycie jednorazowe.
Recenzję zbiorczą tych kosmetyków przedstawię dopiero za jakiś czas, gdyż maseczki stosuję mniej więcej raz w tygodniu - dzięki temu mam możliwość dokładnego zaobserwowania ich działania np. pod kątem wyskakujących dopiero po kilku/kilkudziesięciu godzinach niespodzianek.
Oby owe specyfiki były łaskawe dla mojej skóry -
bardzo sobie tego życząc, kończę niniejszy post :)!