piątek, 17 maja 2013

27. Comiesięczny miszmasz zdjęciowy nr 1: kwiecień

Po drugiej części foto-podsumowania roku 2012 miał się tu pojawić wpis dotyczący moich ulubionych wód toaletowych/perfumowanych, lecz nastąpiła mała zmiana planu - najpierw opublikowałam post o rozpoczęciu sezonu lodowego, a później wpadłam na pomysł wprowadzenia na blogu pewnego cyklu :)... Jako że uwielbiam przeglądać notki zawierające zdjęcia z minionego tygodnia/miesiąca, które tworzą różne blogerki, postanowiłam takie wpisy uskuteczniać u siebie ;). Cykl ów będzie nosił nazwę "Comiesięczny miszmasz zdjęciowy" i mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu :)! Posty z fotkami z poprzedniego miesiąca postaram się publikować najpóźniej w połowie miesiąca kolejnego, niemniej jednak w maju odstąpiłam od tego założenia, gdyż - częściowo ze względu na złe samopoczucie fizyczne, częściowo ze względu na nagromadzenie się wszelkiego rodzaju obowiązków itp. - ostatnimi czasy nie miałam zbyt wielu wolnych chwil oraz nastroju do blogowania :)... 


Oto zdjęcia, które wykonałam w kwietniu, a których z różnych powodów 
nie wykorzystałam w odrębnych publikacjach...

 Galaretka nabyta w Intermarché.
Obawiałam się ewentualnego kwaskowatego smaku nadzienia,
ale na szczęście się nie rozczarowałam :)...

Przez kilka lat wraz z domownikami zamawialiśmy dwa rodzaje pizzy na krzyż,
jednak od kiedy na spotkaniu z koleżankami spróbowałam kompozycji Formagio
(sos pomidorowy, ser mozzarella, ser pleśniowy, ser mimolette, ser parmezan, oregano) -
nie istnieje dla mnie żadna inna :D!
Aby trochę urozmaicić jej serowy smak, zawsze proszę o dorzucenie do niej
boczku oraz kiełbasy - wtedy jest idealna!
Ciekawostka: nigdy nie przepadałam za keczupem czy sosem czosnkowym na pizzy,
dlatego od dłuższego już czasu konsumuję ją
w towarzystwie mojego ulubionego majonezu: Majonezu Kieleckiego.

Kruche ciasteczka z nadzieniem o smaku kokosowym (dostępne w Intermarché)
oraz Delicje Szampańskie w mojej ulubionej wersji smakowej :).

Tak wyglądała większość moich śniadań oraz kolacji w kwietniu -
tu: biedronkowe płatki Just Fit
(w wersji z dodatkiem płatków w polewie czekoladowej i bananów)
z jogurtem owocowym i gruszką.
Oczywiście rodzaj płatków, smak jogurtu oraz owoc ulegały zmianie niemalże codziennie -
w przeciwnym razie taki zestaw szybko by mi się znudził ;).

Te pierniczki odkryłam przypadkowo podczas wizyty w sklepie,
w którym praktycznie nigdy nie robię zakupów :)!
Są pyszne i niedrogie - cena paczki o poj. 400 g to niecałe 9,00 zł.
Dla przeciwników nadzienia truskawkowego
alternatywą może się okazać nadzienie śliwkowe ;).

Deser wymyślony na szybko i przygotowany z tego,
co akurat znalazłam w szafkach kuchennych/w lodówce ;).
O ile dobrze pamiętam, użyłam m.in.:
jogurtu ananasowego i/lub brzoskwiniowo-waniliowego oraz o smaku owoców leśnych,
gruszki, banana i bodajże ananasa,
dwóch rodzajów musli z kawałkami owoców, a także bitej śmietany w spray'u
(najlepsza to moim zdaniem ta od Dr. Oetkera).

Uzupełnienie arsenału kosmetyków do włosów.
Po tych zakupach posiadam w swoim zbiorze
dwie odżywki d/s, dwie odżywki b/s oraz dwie maski -
nie zamierzam zaopatrywać się w kolejne, dopóki nie wykończę tych, które mam.
Doskwiera mi jedynie nadmiar szamponów,
dlatego myjadło Alterra z granatem i aloesem nabyłam w wersji mini
(jestem go strasznie ciekawa, a nie chciałabym zmarnować pieniędzy
na pełnowymiarowe opakowanie, gdyby miało okazać się,
że jest dla mnie tak toporne w stosowaniu, jak żel Babydream czy płyn Facelle).

Carmex jak to Carmex, pumeksy jak to pumeksy, ale na uwagę zasługują myjadła -
nie mogłam ich nie kupić, skoro uwielbiam gruszki :)!
Żele Lirene były w promocji - na początku wybrałam winogronowy,
bo w koszyku znajdował się już  olejek Isana i rozsądek podpowiadał mi,
by nie kupować dwóch kosmetyków do mycia o bardzo zbliżonym zapachu,
ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie.
Produktów użyłam tylko raz (do kąpieli, o której za chwilę będzie mowa ;)) -
póki co czekają w szafce na swoją kolej, niemniej jednak już teraz mogę stwierdzić,
iż zapach żelu Lirene jest wg mnie lepszy, bo bardziej naturalny;
bardziej przypominający owoc, którym ma pachnieć wg napisu na etykiecie.

Oto forma relaksu, którą funduję sobie raz na ruski rok,
gdyż w łazience znajduje się także prysznic i to z niego korzystam na co dzień.
Świeczki już się palą, przybywa piany o gruszkowo-melonowym zapachu,
jest też małe co nieco do wszamania -
wystarczy wskoczyć do wanny i... intensywnie się byczyć :D!

Przygotowana wspólnie z babcią wariacja na temat łazanek:
makaron z odrobiną szynki drobiowej, słodką czerwoną papryką i brokułami.
Pychotka :)!

Heh, na zdjęciach znów króluje jedzenie - straszny ze mnie żarłok, co :P?! No cóż, nie da się ukryć, iż lubię dogadzać swojemu podniebieniu, nie zawsze korzystając przy tym z przyjaznych zdrowiu produktów - niestety... Obiecuję, że w kolejnych wpisach zadbam o bardziej zróżnicowane tematycznie fotki ;)! Zbliża się lato, pogoda powoli staje się coraz mniej kapryśna i zmienna, co sprzyja na przykład wypadom w różne fajne miejsca, więc mam nadzieję, iż w kolejnym miszmaszu będę mogła się Wam pochwalić co najmniej jednym takowym :)...  


I jak, podoba Wam się pierwszy post z ww. serii :)?
Lubicie, gdy na blogach pojawiają się takie zdjęciowe podsumowania?
Pozdrawiam Was serdecznie, życząc przy okazji udanego weekendu 
i czekając na ewentualne komentarze :)!

4 komentarze :

  1. O kurczaki, ile jedzeniowych rozkoszy *.* boska wanna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, jedzeniowe rozkosze jedzeniowymi rozkoszami, a tyłek rośnie ;)! Muszę chyba zacząć ćwiczyć z Ewką Ch., bo niedługo będzie klapa totalna :/... Co do wanny, to dziękuję, choć przyznam szczerze, że już po napisaniu postu uświadomiłam sobie, iż częściej korzysta z niej nasza psina niż my (kąpiemy ją ze 2-3 razy w roku).

      Usuń
  2. tak, wanna cudna, ja na swoją jeszcze poczekam z pół roku:/ ale w końcu się doczekam:) ja to jestem mega łasuch i z tego względu takie posty by mi nie odpowiadały;) mam ochotę na tą kuszącą gruszkę z Lirene i pozostałe łakocie! pizza, o której piszesz, ta z dodanym boczkiem musi być faktycznie bomba (nie tylko kaloryczna, ale kto by się przejmował:D) też najbardziej lubię Kielecki majonez!!! i ten deser na szybko - kobieto, chyba Cię znienawidzę:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż zgłodniałam przez ten wpis :)
    Świetna wanna:)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie zamieszczaj tu adresu swojego bloga
ani prośby o obserwowanie (będą usuwane) -
jeśli skomentujesz mój wpis, na pewno
Cię odwiedzę i "nagrodzę" subskrypcją,
gdy mi się u Ciebie spodoba :)!
Dbaj też o sposób wypowiadania się :) -
nie obrażaj mnie ani innych osób, staraj się
nie popełniać rażących błędów językowych itp.

Dziękuję :)!